piątek, 15 marca 2013

powoli, ale dokładnie.

To była wyjątkowo pochmurna noc. Wszystkie gwiazdy gdzieś się pochowały, straciły swój blask. Została tylko jedna. Leżałam na dachu zachwycając się jej światłem. Wtedy wróciły wspomnienia, tak dawno już wymazane. Powróciły chwile, w których dalsze życie nie miało sensu. Chwile, gdy nawet łzy nie oczyszczały duszy i serca. 

Minęło sporo czasu, a nadal pamiętam jak w bezsilności szeptałam obietnice spełnienia każdego życzenia, byleby tylko mieć spokój. Pamiętam jak próbowałam odebrać sobie życie. Bo po co żyć, skoro życie nie znaczy nic? Straciłam chęć istnienia. Po co oddychać skoro każdy łyk powietrza boli? Po co patrzeć na świat, skoro każdy, nawet najmniejszy punkt razi w oczy, tak bardzo pragnące ciemności. Ale za każdym razem bałam się. Bałam się tego, że odejdę i nic to nie zmieni, że nikt tego nie zauważy, nikt nie zwróci uwagi na brak mojego głosu, czy po prostu obecności. Gdy byłam na skraju załamania, coraz bliższa śmierci, dotarło do mnie, że nie mogę tak po prostu odejść. Muszę zostawić po sobie ślad, coś co zawsze będzie przypominało o tym, że na świecie istniałam taka ja. Zrozumiałam. W końcu zrozumiałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz